Magdalena Kulig
Urodziła się w Kłodzku. Już jako dziecko pokochała śpiew operowy. Los obdarował ją głosem mezzosopranowym. Jest absolwentką wydziału wokalnego Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Ukończyła również historię na Uniwersytecie Wrocławskim. Występuje na scenach Europy i Azji. Jest laureatką wielu prestiżowych festiwali. W jej repertuarze są zarówno partie operowe, operetkowe, jak i pieśni oratoryjno-kantatowe. Pracowała pod kierunkiem wybitnych profesorów, tj.: Gloria Banditelli, Teresa Żylis-Gara, Hanna Rumowska, Carol Richardson-Smith, Christian Elssner, Claudia Eder. Była dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Barokowej w Kłodzku.
Z Magdaleną Kulig rozmawia Ewa Chalecka.
E.Ch.: Kiedy zainteresowałaś się śpiewem operowym?
M.K.: Już będąc dzieckiem mówiłam, że będę śpiewaczką operową. Nie potrafię określić kiedy to pragnienie pojawiło się w moim życiu. Moje idolki z dzieciństwa to Ada Sari, Halina Mickiewiczówna - soprany koloraturowe, które zachwycały mnie w programach operetkowych. Usiłowałam je naśladować swoim wysokim, dziewczęcym sopranem. Mój pęd ku scenie był ogromny. W przedszkolu, mimo sporej opuchlizny spowodowanej świnką, sterroryzowałam rodziców i wystąpiłam z piosenką Wlazł kotek na płotek. Później należałam do kłodzkiego chóru Concerto Glacensis, a wraz z grupą znajomych z Kłodzka i Bystrzycy założyliśmy zespół muzyki barokowej - Studio 27. Rozpoczął się dla mnie czas fascynacji światem mezzosopranów. Płyta Lamenti Anne Sofie von Otter z kantatą Cessate, omai cessate A. Vivaldiego oczarowała mnie i zadecydowała o przyszłości. Wiedziałam już, że chcę śpiewać zawodowo.
W wieku 19 lat rozpoczęłam naukę solowego śpiewu operowego, najpierw w Szkole Muzycznej II stopnia (Wrocław), a później na wrocławskiej Akademii Muzycznej w klasie prof. Ewy Czermak. Był też etap podziwu dla warsztatu Marii Callas, później Fritza Wunderlicha i fenomenalnej Brygidy Fassbaender.
E.Ch.: Piękny głos to dar, być może dlatego zawodowe śpiewanie wydaje się zajęciem łatwym i przyjemnym.
M.K.: Na dzisiejszej scenie operowej oprócz walorów artystycznych liczy się wygłąd i dobry marketing. Zgodnie ze współczesnymi trędami, diwy operowe powinny być raczej szczupłe i przypominać modelki. Liczą się również umiejętności aktorskie, dobra kondycja i zdolności menadżerskie. To wszystko powoduje, że bycie profesjonalnym śpiewakiem jest bardzo pracochłonne. Podobnie jak aktorzy, uczestniczymy w castingach i ścigamy się z konkurencją. Ostatnio wzięłam udział w castingu w Berlinie, na którym zjawiło się 450 profesjonalnych śpiewaków.
E.Ch.: Czy znajdujesz zatem czas na inne pasje?
M.K.: Oczywiście! Uwielbiam górskie wędrówki i narciarstwo zjazdowe - od tego roku również biegowe. W dzieciństwie prawie każdy weekend spędzałam w górach - to pasja całej mojej rodziny. Ziemia Kłodzka jest piękna, a piękno natury promieniuje na całe nasze życie. Wychowałam się w Kłodzku. Mieszkam obok kościoła Wniebowzięcia NMP. To dla mnie miejsce magiczne. Zawsze otaczało mnie piękno - wyjątkowe zabytki, góry i przyroda. Nie wyobrażam sobie innego miejsca na dorastanie. Mam wiele szczęścia.
E.Ch.: W ubiegłym roku zorganizowałaś Międzynarodowy Festiwal Muzyki Barokowej w Kłodzku. Skąd pomysł na ten projekt?
M.K.: Zawsze marzyłam, aby na Ziemi Kłodzkiej, w miejscu historycznie skazanym na barok, rozbrzmiewała muzyka tego okresu. Przygotowania do eventu trwały prawie rok. W działaniach wspierali mnie nasi samorządowcy, lokalni przedsiębiorcy oraz przyjaciele. Koncert Kain czyli pierwsze mordestwo - monumentalne dzieło A. Scarlattiego - idealnie wkomponowało się w pełen przepychu, barokowy wystrój kościoła Jezuitów.
E.Ch.: Plany na przyszłość?
M.K.: Ten rok poświęcam Fryderykowi Chopinowi. Podczas zaplanowanych koncertów, m.in. we Wrocławiu, zaprezentuję pieśni geniusza polskiego romantyzmu z towarzyszeniem znakomitej artystki Magdaleny Blum (fortepian). Innych planów, zwłaszcza operowych, jeszcze nie mogę zdradzić.
Podziel się tym co czytasz:
Blip Flaker Twitter Facebook Nasza klasa
< Powrót do listy historii
Z Magdaleną Kulig rozmawia Ewa Chalecka.
E.Ch.: Kiedy zainteresowałaś się śpiewem operowym?
M.K.: Już będąc dzieckiem mówiłam, że będę śpiewaczką operową. Nie potrafię określić kiedy to pragnienie pojawiło się w moim życiu. Moje idolki z dzieciństwa to Ada Sari, Halina Mickiewiczówna - soprany koloraturowe, które zachwycały mnie w programach operetkowych. Usiłowałam je naśladować swoim wysokim, dziewczęcym sopranem. Mój pęd ku scenie był ogromny. W przedszkolu, mimo sporej opuchlizny spowodowanej świnką, sterroryzowałam rodziców i wystąpiłam z piosenką Wlazł kotek na płotek. Później należałam do kłodzkiego chóru Concerto Glacensis, a wraz z grupą znajomych z Kłodzka i Bystrzycy założyliśmy zespół muzyki barokowej - Studio 27. Rozpoczął się dla mnie czas fascynacji światem mezzosopranów. Płyta Lamenti Anne Sofie von Otter z kantatą Cessate, omai cessate A. Vivaldiego oczarowała mnie i zadecydowała o przyszłości. Wiedziałam już, że chcę śpiewać zawodowo.
W wieku 19 lat rozpoczęłam naukę solowego śpiewu operowego, najpierw w Szkole Muzycznej II stopnia (Wrocław), a później na wrocławskiej Akademii Muzycznej w klasie prof. Ewy Czermak. Był też etap podziwu dla warsztatu Marii Callas, później Fritza Wunderlicha i fenomenalnej Brygidy Fassbaender.
E.Ch.: Piękny głos to dar, być może dlatego zawodowe śpiewanie wydaje się zajęciem łatwym i przyjemnym.
M.K.: Na dzisiejszej scenie operowej oprócz walorów artystycznych liczy się wygłąd i dobry marketing. Zgodnie ze współczesnymi trędami, diwy operowe powinny być raczej szczupłe i przypominać modelki. Liczą się również umiejętności aktorskie, dobra kondycja i zdolności menadżerskie. To wszystko powoduje, że bycie profesjonalnym śpiewakiem jest bardzo pracochłonne. Podobnie jak aktorzy, uczestniczymy w castingach i ścigamy się z konkurencją. Ostatnio wzięłam udział w castingu w Berlinie, na którym zjawiło się 450 profesjonalnych śpiewaków.
E.Ch.: Czy znajdujesz zatem czas na inne pasje?
M.K.: Oczywiście! Uwielbiam górskie wędrówki i narciarstwo zjazdowe - od tego roku również biegowe. W dzieciństwie prawie każdy weekend spędzałam w górach - to pasja całej mojej rodziny. Ziemia Kłodzka jest piękna, a piękno natury promieniuje na całe nasze życie. Wychowałam się w Kłodzku. Mieszkam obok kościoła Wniebowzięcia NMP. To dla mnie miejsce magiczne. Zawsze otaczało mnie piękno - wyjątkowe zabytki, góry i przyroda. Nie wyobrażam sobie innego miejsca na dorastanie. Mam wiele szczęścia.
E.Ch.: W ubiegłym roku zorganizowałaś Międzynarodowy Festiwal Muzyki Barokowej w Kłodzku. Skąd pomysł na ten projekt?
M.K.: Zawsze marzyłam, aby na Ziemi Kłodzkiej, w miejscu historycznie skazanym na barok, rozbrzmiewała muzyka tego okresu. Przygotowania do eventu trwały prawie rok. W działaniach wspierali mnie nasi samorządowcy, lokalni przedsiębiorcy oraz przyjaciele. Koncert Kain czyli pierwsze mordestwo - monumentalne dzieło A. Scarlattiego - idealnie wkomponowało się w pełen przepychu, barokowy wystrój kościoła Jezuitów.
E.Ch.: Plany na przyszłość?
M.K.: Ten rok poświęcam Fryderykowi Chopinowi. Podczas zaplanowanych koncertów, m.in. we Wrocławiu, zaprezentuję pieśni geniusza polskiego romantyzmu z towarzyszeniem znakomitej artystki Magdaleny Blum (fortepian). Innych planów, zwłaszcza operowych, jeszcze nie mogę zdradzić.
Podziel się tym co czytasz:
Blip Flaker Twitter Facebook Nasza klasa
< Powrót do listy historii