Arkadiusz Stolarski
Właściciel Villi Polanica oraz firmy eventowej realizującej największe imprezy w Polsce, m.in. Męskie Granie, Verva Street Racing, Red Bull Soundclash czy Monster Jam. Pasja, otwarcie na drugiego człowieka i ciężka praca pomagają mu osiągać wyznaczone cele. Dzięki swej działalności stał się partnerem miasta Polanica, organizując w kurorcie szereg interesujących wydarzeń kulturalnych.
Z Arkadiuszem Stolarskim rozmawia Maciej Schulz.
Jak to się stało, że zaczął Pan prowadzić agencję eventową?
Różnego rodzaju imprezy organizuję od kiedy pamiętam. W szkole podstawowej były to dyskoteki, przedstawienia teatralne czy rajdy. Potem w liceum i na studiach rozwijałem tę pasję włączając w to uczestniczenie w ważniejszych festiwalach, tj. Jarocin i zakładanie kolejnych zespołów, w których grywałem. Można zatem powiedzieć, że event poznałem z każdej strony i z czasem stał się moim pomysłem na życie. Nie jestem biznesmenem, który wymyślił sobie event na biznes, jestem eventowcem, którego pasja stała się biznesem.
Pańska firma to jeden z liderów branży eventowej. Co składa się na ten sukces?
Ludzie i jeszcze raz ludzie. Mam to szczęście, że udaje mi się spotykać w życiu osoby, które myślą podobnie. Jeśli wiesz czego chcesz, wówczas nie ma pytań bez odpowiedzi, niewiele może Cię zaskoczyć i jesteś przygotowany praktycznie na każdą sytuację. Reszta to konsekwencja w działaniu i oczywiście ciężka praca, chociaż jeśli coś lubisz to nie jest ciężko. Nagrodą jest mile zaskoczony uczestnik eventu i te chwile bezpośrednio po imprezie, gdy ostatni transport odjechał a na twarzy pojawia się uśmiech, bo znowu się udało.
Jakie najważniejsze wydarzenia miał Pan przyjemność organizować?
To trudne pytanie, bo można przyjąć różne kryteria ważności. Najważniejszy bo pierwszy, bo największy, bo najtrudniejszy i tak dalej. Każdy kolejny event jest najważniejszy. W pamięci mam je wszystkie, a zainteresowanych odsyłam do archiwum
na stronę www.live.com.pl.
Eventy to także gwiazdy. Jak się z nimi współpracuje?
Mam wśród artystów wielu przyjaciół i nie postrzegam ich jako coś niedostępnego czy galaktycznego. To są bardzo fajni ludzie, którzy potrzebują normalnego traktowania. Historie na temat abstrakcyjnych wymogów biorą się z sytuacji, gdzie niekompetentny „organizator” coś ewidentnie zawali. Właśnie dlatego tworzy się ridery aby uniknąć takich przykrych zdarzeń, przez które przede wszystkim cierpi wizerunek artysty, a nie anonimowego organizatora. Oczywiście zdarzają się też wpadki w drugą stronę, ale jak wiesz z kim masz do czynienia, to jesteś w stanie nad tym zapanować.
Co Pan lubi w tej pracy?
Kontakty z ludźmi – bo ciągle spotykasz kogoś nowego, kto cię nakręca, inspiruje. Wyzwania – bo każdy kolejny event jest czymś nowym, nieznanym. Lubię obserwować uczestników naszych imprez i ich reakcje, zwłaszcza pierwsze wrażenia, gdy przekraczają bramy wejściowe... Obserwuję czy się dobrze czują, czy jest im wygodnie i czy mogę coś jeszcze poprawić, by tak było. Event to żywa materia, każdy jest inny bo za każdym razem są nowi ludzie. W tej pracy nie można się nudzić.
Jest Pan także właścicielem Villi Polanica. Dlaczego zdecydował się Pan zainwestować w tym mieście?
Pomysł zrodził się podczas wspólnych wakacji z moimi przyjaciółmi, między innymi Grzegorzem Kopijem, który w tej chwili zarządza Villą Polanica. Obaj pochodzimy z Dolnego Śląska, poza tym Grzesiek związał się z dziewczyną z Polanicy, więc poszukiwania od razu ograniczyliśmy do tej miejscowości. Bywałem tu często z rodziną, jeździliśmy do Zieleńca na narty. Lubię aktywnie spędzać czas, a Ziemia Kłodzka jest do tego idealnym miejscem. Z każdym kolejnym przyjazdem odkrywam coś nowego. Skorzystaliśmy z dotacji unijnej, dzięki czemu udało się odtworzyć klimat przedwojennej willi. Zależało nam bardzo, żeby utrzymać pierwotny charakter budynku, doposażając go w niezbędne, współczesne narzędzia, zapewniające wygodę gości.
Villa Polanica to nie tylko pensjonat, ale także kreator życia kulturalnego miasta...
Widzę w Polanicy wielki potencjał. To niezwykłe miejsce, które z roku na rok zmienia się na korzyść. Niemal każdy artysta, jakiego dotąd gościliśmy był w Polanicy w dzieciństwie i teraz, kiedy widzi miasto po latach, to oczy przeciera ze zdziwienia, jak bardzo to miejsce się zmieniło. Wszyscy są oczarowani. I właśnie o to chodzi w naszych działaniach. Chcemy by artyści stali się ambasadorami Polanicy i całej Ziemi Kłodzkiej. Dobra opinia z ust takich osób to kolejni goście. Nie chcemy zastępować instytucji kulturalnych miasta, chcemy współpracować, wspierać, podpowiadać. Tak się dzieje, bo po stronie miasta mamy partnera, który to rozumie.
Podziel się tym co czytasz:
Blip Flaker Twitter Facebook Nasza klasa
< Powrót do listy historii
Z Arkadiuszem Stolarskim rozmawia Maciej Schulz.
Jak to się stało, że zaczął Pan prowadzić agencję eventową?
Różnego rodzaju imprezy organizuję od kiedy pamiętam. W szkole podstawowej były to dyskoteki, przedstawienia teatralne czy rajdy. Potem w liceum i na studiach rozwijałem tę pasję włączając w to uczestniczenie w ważniejszych festiwalach, tj. Jarocin i zakładanie kolejnych zespołów, w których grywałem. Można zatem powiedzieć, że event poznałem z każdej strony i z czasem stał się moim pomysłem na życie. Nie jestem biznesmenem, który wymyślił sobie event na biznes, jestem eventowcem, którego pasja stała się biznesem.
Pańska firma to jeden z liderów branży eventowej. Co składa się na ten sukces?
Ludzie i jeszcze raz ludzie. Mam to szczęście, że udaje mi się spotykać w życiu osoby, które myślą podobnie. Jeśli wiesz czego chcesz, wówczas nie ma pytań bez odpowiedzi, niewiele może Cię zaskoczyć i jesteś przygotowany praktycznie na każdą sytuację. Reszta to konsekwencja w działaniu i oczywiście ciężka praca, chociaż jeśli coś lubisz to nie jest ciężko. Nagrodą jest mile zaskoczony uczestnik eventu i te chwile bezpośrednio po imprezie, gdy ostatni transport odjechał a na twarzy pojawia się uśmiech, bo znowu się udało.
Jakie najważniejsze wydarzenia miał Pan przyjemność organizować?
To trudne pytanie, bo można przyjąć różne kryteria ważności. Najważniejszy bo pierwszy, bo największy, bo najtrudniejszy i tak dalej. Każdy kolejny event jest najważniejszy. W pamięci mam je wszystkie, a zainteresowanych odsyłam do archiwum
na stronę www.live.com.pl.
Eventy to także gwiazdy. Jak się z nimi współpracuje?
Mam wśród artystów wielu przyjaciół i nie postrzegam ich jako coś niedostępnego czy galaktycznego. To są bardzo fajni ludzie, którzy potrzebują normalnego traktowania. Historie na temat abstrakcyjnych wymogów biorą się z sytuacji, gdzie niekompetentny „organizator” coś ewidentnie zawali. Właśnie dlatego tworzy się ridery aby uniknąć takich przykrych zdarzeń, przez które przede wszystkim cierpi wizerunek artysty, a nie anonimowego organizatora. Oczywiście zdarzają się też wpadki w drugą stronę, ale jak wiesz z kim masz do czynienia, to jesteś w stanie nad tym zapanować.
Co Pan lubi w tej pracy?
Kontakty z ludźmi – bo ciągle spotykasz kogoś nowego, kto cię nakręca, inspiruje. Wyzwania – bo każdy kolejny event jest czymś nowym, nieznanym. Lubię obserwować uczestników naszych imprez i ich reakcje, zwłaszcza pierwsze wrażenia, gdy przekraczają bramy wejściowe... Obserwuję czy się dobrze czują, czy jest im wygodnie i czy mogę coś jeszcze poprawić, by tak było. Event to żywa materia, każdy jest inny bo za każdym razem są nowi ludzie. W tej pracy nie można się nudzić.
Jest Pan także właścicielem Villi Polanica. Dlaczego zdecydował się Pan zainwestować w tym mieście?
Pomysł zrodził się podczas wspólnych wakacji z moimi przyjaciółmi, między innymi Grzegorzem Kopijem, który w tej chwili zarządza Villą Polanica. Obaj pochodzimy z Dolnego Śląska, poza tym Grzesiek związał się z dziewczyną z Polanicy, więc poszukiwania od razu ograniczyliśmy do tej miejscowości. Bywałem tu często z rodziną, jeździliśmy do Zieleńca na narty. Lubię aktywnie spędzać czas, a Ziemia Kłodzka jest do tego idealnym miejscem. Z każdym kolejnym przyjazdem odkrywam coś nowego. Skorzystaliśmy z dotacji unijnej, dzięki czemu udało się odtworzyć klimat przedwojennej willi. Zależało nam bardzo, żeby utrzymać pierwotny charakter budynku, doposażając go w niezbędne, współczesne narzędzia, zapewniające wygodę gości.
Villa Polanica to nie tylko pensjonat, ale także kreator życia kulturalnego miasta...
Widzę w Polanicy wielki potencjał. To niezwykłe miejsce, które z roku na rok zmienia się na korzyść. Niemal każdy artysta, jakiego dotąd gościliśmy był w Polanicy w dzieciństwie i teraz, kiedy widzi miasto po latach, to oczy przeciera ze zdziwienia, jak bardzo to miejsce się zmieniło. Wszyscy są oczarowani. I właśnie o to chodzi w naszych działaniach. Chcemy by artyści stali się ambasadorami Polanicy i całej Ziemi Kłodzkiej. Dobra opinia z ust takich osób to kolejni goście. Nie chcemy zastępować instytucji kulturalnych miasta, chcemy współpracować, wspierać, podpowiadać. Tak się dzieje, bo po stronie miasta mamy partnera, który to rozumie.
Podziel się tym co czytasz:
Blip Flaker Twitter Facebook Nasza klasa
< Powrót do listy historii