Relacja Bartka Pogody (1976), fotografa i podróżnika pochodzącego z Kłodzka.
Hotelik przy Sabana Grande nie należał do tych luksusowych. Klitka w piwnicy, którą zamieszkiwałem wspólnie z rodziną karaluchów i paroma bzyczącymi przyjaciółmi stała się moim domem na cztery dni. W związku z Semana Santa autobusy zapchane były do granic możliwości i wolne miejsca znalazły się w nich dopiero w niedzielę.
Caracas podobne jest do innych wielkich metropolii Ameryki Łacińskiej – ale klimatu tu znaleźć nie mogę. Betonowa dżungla, pełna warczących złomów z lat 70-tych ubiegłego wieku, wydobytych ze szrotów i złomowisk. Te gruchoty z czasów kryzysu paliwowego przeżywają tu swoją drugą młodość. Co z tego, że palą 30 litrów benzyny na 100 km - w Wenezueli to nie gra roli.
Chaos, smog, ściany pokryte propagandowymi hasłami, w stu procentach popierającymi prezydenta. Wenezuela to Chavez. Tak jak Kuba to Castro. Generalnie Hugo kreuje się na drugiego Fidela. Ma równie dużo charyzmy i nieco więcej atutów w rękawie. Populiści wszystkich krajów łączcie się. Nic a nic zdrowego rozsądku na tym świecie.
W otwartym 24 godziny na dobę lokalu z tanimi i okropnymi rego. Obsługa restauracji pyta mnie czy znam angielski, bo nie mogą się dogadać z siedzącym w rogu klientem. Spoglądam na pijącego piwo wymoczka z szaroziemistą cerą, który smutnym wzrokiem omiata okolice Sabana Grande. Podchodzi do mnie - blady, wodnistooki, duka po angielsku, czy bym z nim nie posiedział, bo on po ispansku nie teges. Okazuje się, że jest z Białorusi. Ja mówię, że „z Polszy” - ten szybko leci po piwo, uradowany, że sobie porozmawia odrobinę. W Polsce był dawno temu. W latach 80-tych stacjonował gdzieś na zachodzie, pewnie w Legnicy. To że znalazł się w Wenezueli, to efekt braterskiego spotkania przywódców narodów Wenezuelskiego i Białoruskiego - Chaveza i Łukaszenki. Jak za dawnych czasów uściskali się, ucałowali i podpisali pakty o przyjaźni i rozwoju. Walery jest na kontrakcie - pracuje w rafinerii nad rzeką Orinoko. Zarabia psie pieniądze, część musi oddawać swojemu rządowi. Co robić? Nie pozostało mu nic innego jak pić i zadawać się z lokalnymi prostytutkami. I to właśnie miałem przetłumaczyć obsłudze baru. Walery szukał po prostu szybkiej miłości...
www.bartpogoda.net
Podziel się tym co czytasz:
Blip Flaker Twitter Facebook Nasza klasa
< Powrót do listy artykułów