Urodzona w Warszawie pisarka, autorka tekstów piosenek, scenarzystka, felietonistka, dziennikarka, komentatorka programu TVN24 – Szkło kontaktowe, a także juror licznych przeglądów kabaretowych. Artystka zadebiutowała jako autorka tekstów reklamowych sloganem: Jeśli chcesz mieć radio, to sobie kup (Program I Polskiego Radia). Od 1966 roku związana z radiową Trójką – znana przede wszystkim ze słuchowisk satyrycznych: Dym z papierosa, Małgorzaty jego życia, Serwus, jestem nerwus. Od wielu lat współpracuje z telewizją, m.in. współtworzyła scenariusze do seriali telewizyjnych Na Wspólnej i BrzydUla. Jest też autorką tekstów wielu piosenek do muzyki m.in. Wojciecha Karolaka, Andrzeja Dąbrowskiego czy Jana Ptaszyna Wróblewskiego (Wyszłam za mąż – zaraz wracam, Rycz, mała rycz). W 2009 roku otrzymała Złoty Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Od 2014 roku Maria Czubaszek związana jest z Polanicą. Jesienią w uzdrowisku odbywa się gwiazdorski festiwal jej imienia. Gośćmi wydarzenia są artyści, którym podobnie jak Marii Czubaszek, przyświecają dwa cele: wysoki poziom muzyczny oraz szacunek do rozumnego słowa. Pomysłodawcą wydarzenia jest Hirek Wrona, a patronat nad nim sprawuje radiowa Trójka.
Z Marią Czubaszek rozmawia Ewa Chalecka.
Fot. T. Gola
Promuje Pani nie tylko festiwal, ale też Polanicę i region. Jakie są Pani wrażenia z festiwalu i miejsca, w którym on się odbywa?
Jestem zaskoczona i zachwycona. Mało podróżuję, jeżeli wyjeżdżam to tylko dla pracy, a ostatnio głównie na spotkania autorskie. Nie lubię podróżować, nie znoszę tłumu, ścisku, jednak Polanica nie ma ztym nic wspólnego. Tu jest pięknie i chętnie zostalibyśmy tu z mężem przez kilka dni. Oczywiście gdyby nie praca. Ostatnio poznałam wiele miejscowości i dla mnie Polanica jest z nich najpiękniejsza. Jestem znana z tego, że lubię palić. Mój pokój w Villi Polanica posiadał balkoni często z niego korzystałam ob-serwując ludzi i okolicę. Ucieszyła mnie spora liczba osób z pieskami. Psy to moja wielka miłość, a tu jest ich mnóstwo. Muszę też pochwalić obiekt, w którym mieszkam i wspaniałą obsługę. Jedyny minus Polanicy to odległość od Warszawy. Festiwalem mojego imienia jestem nieco zażenowana. Kiedy przyszedł do mnie Hirek Wrona i opowiedział o swoim pomyśle, powiedziałam -„Zwariowałeś”. Jednak kiedy mnie przekonywał, pomyślałam, że skoro są festiwale kaczki, to czemunie Czubaszek. Każdy pretekst jest dobry, aby zaprezentować publiczności wysoki poziom rozrywki. Wprawdzie często się mówi, że teraz publiczność oczekuje zupełnie innych doznań, jednak obecność na festiwalu takiej liczby ludzi przeczy temu stanowisku. Ludzie jednak chcą rozrywki na dobrym poziomie, bez słów na „k”. Bardzo się cieszę, że ten festiwal istnieje – warto było żyć tak długo. Kiedy Hirek Wrona przygotowuje się do kolejnej edycji festiwalu, przychodzi do mnie i pyta, kogo chciałabym posłuchać. Muszę przyznać, że również w tym roku udało mu się zaprosić wszystkich, których wymieniłam. To bardzo mnie cieszy.
Gdyby nie pisanie to co?
Chciałabym wynaleźć bombę, która wysadzi wszystkich drani, niestety nigdy nie miałam przekonania, że coś wynajdę. Kiedy byłam młoda - trudno w to uwierzyć, ale kiedyś byłam - chciałam zostać korespondentką, wyjeżdżać za granicę, poznawać inne kraje. Niestety studia mnie rozczarowały, za dużo było marksizmu w tamtych czasach. Myślałam też, żeby zostać weterynarzem, kocham zwierzęta, ale gdy dowiedziałam się, że będę musiała zająć się również krową i koniem trudno mi było sobie to wyobrazić. Nie lubię też krwi. Zostało pisanie. Zawsze lubiłam język polski i pisanie jakoś mi szło. Chyba nic innego nie umiem na tyle, bym mogła się tym zająć zawodowo. Wprawdzie pisać nie lubię, ale że nie jestem bogata, coś robić muszę. Miałam w życiu wiele szczęścia, trafiłam na wspaniałych ludzi w radiu, którzy mną pokierowali. To Jurek Dobrowolski namówił mnie bym coś napisała i choć moje teksty nie były rewelacyjne, aktorzy którzy je czytali pokazali kunszt. Trudno się dziwić, to byli świetni aktorzy - Irena Kwiatkowska, Bohdan Łazuka czy Wojciech Pokora. Zostałam rzucona na głęboką wodę i tak to się zaczęło. Muszę przyznać, że ja własnych tekstów nigdy nie poprawiam, nie czytam, często proszę tylko żeby je skrócono. Nic też nikomu nie narzucam, to aktorzy decydują, czy chcą je przeczytać czy nie. Nie czytam też tekstów innych autorów – boję się, że zaczęłabym się na nich wzorować i kopiowałabym tylko ich twórczość.
Dla jednych jest Pani mistrzynią słowa, dla innych prześmiewcą absurdu. Jaka jest naprawdę Maria Czubaszek?
Przede wszystkim jestem szczera do bólu, co nie zaskarbia mi przyjaciół. Moje niektóre poglądy sprawiają, że w miejscowościach, które odwiedzam pojawiają się protestujący. Są ludzie, którzy nie akceptują tego, że mogę mieć własne zdanie, tak odmienne od zdania większości. Ja się tym nigdy nie przejmowałam. Nie znoszę zobowiązań, które sprawiają, że trzeba dostosować swoje zdanie do zdania innych – dlatego też nigdy nie należałam do partii. Mam poglądy, których się trzymam i nie boję się ich wypowiadać. Myślę, że w życiu ważny jest też dystans do samego siebie. Jestem dziś często zapraszana do telewizji, pewnie z uwagi na mój starczy wiek. Stałam się ewenementem. Kiedyś byli Stefania Grodzieńska oraz Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski czyli Kabaret Starszych Panów - świetni satyrycy – dziś jestem ja, bo nie ma nikogo starszego.
Czy popularność Pani przeszkadza czy sprawia przyjemność?
Przez wiele lat pracowałam w radiu, nie było Internetu, brukowców i choć z czasem ludzie kojarzyli moje nazwisko, to jednak z twarzy byłam mało znana. Teraz, kiedy występuję w telewizji często podchodzą do mnie obcy mi ludzie, rozmawiają i proszą o autograf - to mnie peszy. Chyba nigdy do tego nie przywyknę.
Ma Pani specyficzny stosunek do zdrowego trybu życia, a jednak nie brak Pani energii.
Od dawna wiem, że jedzenie na czczo mi szkodzi. Dlatego rano wypijam tylko kilka kaw i palę papierosy. Jem tuż przed snem około trzeciej w nocy, choć doktor ostrzegał, że mogę mieć po tym koszmary. Lubię jedynie parówki i lody. I choć zdaniem pana Piotra Dudy, kobiety w moim wieku albo od kilku lat nie żyją, albo nie opuszczają budynku przychodni, ja na szczęście nie szlajam się po lekarzach.
Czy kocha Pani życie?
To stan przejściowy. Nigdy nie bałam się śmierci, dlatego życie nie ma dla mnie takiej wartości, jak dla innych. Mam do niego dystans i beztroski stosunek. Zawsze jem to co lubię, nie chodzę po lekarzach i sprawiam sobie drobne przyjemności.
Podziel się tym co czytasz:
Blip Flaker Twitter Facebook Nasza klasa
< Powrót do listy artykułów