Bułgarski tenor zaliczany do ścisłej, światowej czołówki. Artysta studiował na AkademiiMuzycznej w Sofii. Zadebiutował w 1978 r. na scenie tamtejszej opery partią Alfreda w Traviacie G. Verdiego. Od tamtej pory występował na najważniejszych scenach operowych świata m.in.w wiedeńskiej Staatsoper i mediolańskiej La Scali. W Izraelu gościł na zaproszenie wybitnegodyrygenta Zubina Mehty i pod jego batutą śpiewał partię Radamesa w Aidzie G. Verdiego.W roku 1998 artysta wystąpił na I Festiwalu Operowym w Tbilisi, gdzie śpiewał z MichelleCrider, Stefanią Toczyską, Paatą Burchuladze i Renato Brusonem. Regularnie występuje zeznakomitymi śpiewakami, m.in. z Marią Chiara, Mirellą Freni, June Anderson, Cheryl Studer,Juanem Ponsonem, Renato Brusonem, Marą Zampieri. Współpracuje z takimi dyrygentami jakClaudio Abbado, Riccardo Muti, Zubin Mehta, Krzysztof Penderecki, Horst Stein, Fabio Luisi.Wiele razy okrążył kulę ziemską podbijając serca publiczności. Dokonał licznych nagrań dlaradia i telewizji w Polsce, Niemczech, Francji, Włoszech. Jest laureatem Złotej Płyty za albumO gwiazdo betlejemska wydany w 1998 r. przez Polskie Radio Katowice. W czerwcu 1999 r.ukazała się jego płyta z pieśniami neapolitańskimi zatytułowana Canzonetta, a we wrześniu2000 r. na polski rynek trafiła najnowsza płyta pt. Ave Maria. Artysta odwiedza Bystrzycę,gdzie z przyjemnością wypoczywa. Mieszkają tu jego teściowie - tenor jest mężem śpiewaczkioperowej Anny Dytry, która urodziła się w Bystrzycy Kłodzkiej. W styczniu artysta zaprosił domiasta grupę swoich studentów na tygodniowe warsztaty wokalne.
Z Kaludi Kaludovem rozmawia Ewa Chalecka.
Kiedy w Pana życiu pojawiłasię muzyka?
Od dziecka śpiewałem i grałem na akordeonie. Urodziłem się w małej, bułgarskiej wiosce - nikt z moich bliskich nie znał się na muzyce operowej, dlatego moje życie toczyło się bardzo zwyczajnie. W szkole nie wykazywałem większych zdolności. Najpierw trafiłem do technikum, a potem rozpocząłem pracę w fabryce wytwarzającej silniki samochodowe. Pewnego dnia moja sąsiadka przekonana, że mam talent zaprowadziła mnie do madame Zefirowej, znanej warneńskiej śpiewaczki operowej. Zaśpiewałem, a madame orzekła, że mam piękny głos. Jej zdaniem byłem idealnym kandydatem na śpiewaka. Niebawem przyjęto mnie do warneńskiego zespołu marynarskiego, z którym rozpocząłem występy. Oczywiście musiałem się sporo nauczyć i nie mam tu na myśli jedynie techniki śpiewu. Artysta operowy musi żyć w ciągłym rygorze, uważać na to co je, jak śpi i wypoczywa. Ciągle podróżujemy, a takie życie nie jest łatwe, ani dla nas, ani dla naszych bliskich.
Czy nauka życia w takim rygorzeto jedyna tajemnica sukcesu?
Przestrzeganie tych zasad jest bardzo ważne. Każdy artysta operowy musi dbać o siebie i o swoje struny głosowe. Mimo ciągłych podróży i związanych z nimi zmian czasu musimy być wypoczęci i w 100% skoncentrowani na tym, co robimy. Naszym wrogiem są przeziębienia i suche powietrze, np. klimatyzacja – to wszystko szkodzi strunom głosowym. Jest też wiele potraw, których nie powinniśmy jeść, szczególnie przed występem, oczywiście jeśli chcemy osiągnąć sukces. Występowałem na najważniejszych scenach operowych: w La Scali, w Staatsoper – tam trzeba dać z siebie wszystko. Publiczność jest bardzo wymagająca i potrafi wygwizdać za jedną fałszywą nutę. Dla śpiewaka najdrobniejsze potknięcie oznacza koniec. Nie ma kompromisu, po prostu już nikt cię nie zaprosi ponownie. Dlatego tak ważna jest koncentracja i wypoczynek. Kiedy mam przed sobą kilka występów wypadających dzień po dniu, skupiam się jedynie na czterech rzeczach: jem, śpię, wypoczywam i śpiewam. Taki ciąg występów to dla śpiewaka swoisty maraton, zużywamy wtedy mnóstwo energii i nie możemy tracić jej na inne czynności.Dla mnie w życiu bardzo ważny jest stosunek do drugiego człowieka. Wychowałem się wśród prostych ludzi, których olbrzymią zaletą był szacunek do innych. Potem, w ciągu mojej kariery udało mi się wystąpić na najznamienitszych scenach świata. Moimi scenicznymi partnerami byli znakomici śpiewacy, m.in. Placido Domingo. Miałem szczęście pracować z doskonałymi dyrygentami, jak np. Zubin Mehta. Jednak artystą jest się jedynie na scenie, w życiu jest się tylko człowiekiem, który jak każdy inny popełnia błędy. Trzeba respektować innych, próbować ich zrozumieć, a w zamian można się od nich sporo nauczyć. Nikt z nas nie jest ekspertem od wszystkiego. Dlatego warto być pokornym i umieć powiedzieć przepraszam.
Świetnie mówi Pan po polsku, czy to za sprawą żony?
Nie tylko. Polskę poznałem i pokochałem znacznie wcześniej. Podczas mojego pierwszego turnee zagranicznego odwiedziłem Gdańsk, Gdynię, Malbork i to wtedy zakochałem się w waszym kraju. My Bułgarzy bardzo lubimy Polaków – wszyscy mamy słowiańską duszę. Dlatego tak dobrze się rozumiemy. Łączą nas elementy wspólnej historii, np. losy Władysława Warneńczyka, mamy podobne krajobrazy. Wielu Polaków przyjeżdża też do Bułgarii na urlop, kupujecie u nas nieruchomości. Ja czuję się w Polsce bardzo dobrze i doskonale tu wypoczywam. Wiele mnie łączy z waszym krajem. Często tu występuję - przyjeżdżam do Polski od ponad 20 lat. To tu urodziły się i mieszkają moje dzieci. Szkoliłem też polskich śpiewaków. Moimi uczniami są, m.in. Artur Ruciński i Rafał Siwek. Tak częste kontakty z Polską i Polakami sprawiły, że bardzo szybko nauczyłem się polskiego.
A jak trafił Pan do Bystrzycy?
Tu mieszkają moi teściowie, razem z żoną często ich odwiedzamy. Bystrzyca przypomina mi moje rodzinne strony. Jest niewielka, wszędzie można dojść piechotą, a ja z natury jestem leniwy i to dla mnie duża zaleta. Doceniam tutejszą ciszę i spokój. Również położenie Bystrzycy przypomina mi moją rodzinną wieś, która leży na wysokości 321 m n.p.m. (Bystrzyca położona jest na wysokości 340 m n.p.m.). Do tej pory przyjeżdżałem tu incognito, nikomu nic nie mówiąc, jedynie po wypoczynek. Jednak pewnego razu wybraliśmy się z Anią do Muzeum Filumenistycznego na koncert. Tam spotkaliśmy panią burmistrz Renatę Surmę i zaczęliśmy rozmowę. Przedstawiłem się, powiedziałem co robię i opowiedziałem o kursach mistrzowskich jakie prowadzę. Pani burmistrz zaproponowała pomoc i tak to się zaczęło. W zamian przygotowaliśmy dwa koncerty dla mieszkańców miasta, ale to nie koniec naszych planów. Mamy już nowe pomysły i myślę, że na tym nasza współpraca z władzami miasta się nie skończy.
Podziel się tym co czytasz:
Blip Flaker Twitter Facebook Nasza klasa
< Powrót do listy artykułów