Twórca kolaży, który nie mówi o sobie, że jest artystą. Jego prace prezentowane były m.in. w Niemczech i w Chinach. Z wykształcenia jest pielęgniarzem. Pochodzi z Chorzowa, a na Ziemię Kłodzką trafił za głosem serca. Od kilku lat rezyduje w Radkowie.
Z Janem Zirnym rozmawia Maciej Schulz.
Czy uważa się Pan za artystę?
Nie, absolutnie. Jestem samoukiem. Z wykształcenia i zawodu jestem pielęgniarzem. Urodziłem się w
Chorzowie, gdzie ukończyłem szkołę pielęgniarską i przez kilka lat pracowałem w zawodzie na oddziałach urologiczno-pooperacyjnym oraz anestezjologicznym. Po wyjeździe do Niemiec nadal pracowałem w służbie zdrowia, przez 30 lat. Uczyłem też zawodu młode kadry, a kolaż stał się dla mnie ucieczką od codzienności i trosk.
Od dawna interesuje się Pan sztuką?
Od bardzo dawna, szczególnie zajmowała mnie muzyka poważna. Wywodzę się z domu gdzie na sztukę i kulturę kładziono duży nacisk. Dziadek po wojnie, którą spędził we Francji, otworzył w Krakowie sklep kolonialny, w którym oferował przede wszystkim wino. Babcia, wywodząca się z rodziny szlacheckiej, przywiązywała bardzo dużą wagę do zasad zachowania przy stole, które to z kolei ja przekazałem swoim córkom.
Od siedemnastu lat zajmuję się kolażami. Czytam dużo na ich temat, uczę się sam, ale moje prace komentuje pani Małgorzata Purzyńska, czołowa polska kolażystka. Sam nie uważam się za artystę, bo nie mam żadnego wykształcenia w tym kierunku, ale to co robię sprawia mi dużą radość. Uważam, że dzień bez nożyczek jest dniem straconym. Zawsze muszę coś wyciąć, przykleić, domalować. Niewiele osób zajmuje się tym gatunkiem sztuki, ponieważ przez wielu artystów kolaże są uważane za zbyt dosłowne i trzeba się do nich przyłożyć.
Jak długo powstają Pańskie prace?
Bywa różnie. Niektóre kolaże powstają bardzo szybko, inne robię miesiącami. Pamiętam wszystkie kolaże jakie wykonałem i czasami przeglądając jakąś gazetę czy magazyn zauważam pewien element, który pasowałby do pracy np. sprzed 4 miesięcy. Dzięki temu moje kolaże są zawsze aktualne i wydaje mi się, że są dopieszczone. Do kolażu zawsze można coś dodać, chociaż oczywiście nie może to być proces wieczny.
O czym są Pana kolaże?
Tworząc je zawsze mam z tyłu głowy widza i staram się aby każdy zrozumiał to, co przedstawiają. Niektóre z moich prac są trudne. Poruszają tematy kontrowersyjne, prowokują widza do dyskusji. Mogę widzowi tylko podpowiedzieć temat, ale nigdy nie tłumaczę moich kolaży, zwłaszcza, że czasami jestem przekorny w tym co robię. Inspiracją jest dla mnie życie codzienne, ludzie, których obserwuję i błędy jakie popełniamy. Podobają mi się prace pewnych twórców. Bardzo ciekawe prace robiła Wisława Szymborska. Mimo to nie inspiruję się innymi kolażystami, nie kopiuję ich. Robię to, co czuję i widzę w danym momencie.
Gdzie były wystawiane Pańskie prace?
Kilkakrotnie wystawiane były w Niemczech, a poza tym w Kłodzku i w Szanghaju. Będą również prezentowane w Polanicy, a już w lipcu (7.07) we wrocławskim Klubie Pod Kolumnami. Szykuje się także wystawa w słynnej Piwnicy pod Baranami w Krakowie. Chciałbym aby moje prace były wystawiane, ale nie robię nic na siłę. Jeśli jest miejsce i ktoś zechce pokazać moją twórczość, to jestem chętny do współpracy.
A jak podoba się Panu Ziemia Kłodzka?
Na Ziemi Kłodzkiej znalazłem się dzięki mojej małżonce, która się tutaj urodziła. Lubię to miejsce. Mogę tu intensywnie pracować ponieważ nikt mi nie przeszkadza. Ziemia Kłodzka podoba mi się m.in. z tego powodu, że mieszkańcy regionu posługują się czystą polszczyzną. Poza tym podoba mi się ich przychylność oraz zabytki. Oczywiście wiele osób zachwyca się górami, ale osobiście nie czuję tak piękna gór.
Podziel się tym co czytasz:
Blip Flaker Twitter Facebook Nasza klasa
< Powrót do listy artykułów